Od wielu lat panuje moda na równo wykoszone trawniki i … tuje. Monotonne „ogrody”, nie wymagające większych nakładów pracy. Do tego inwazyjna chemia, żeby żadna nieplanowana roślinka nie pojawiła się wśród trawy lub pomiędzy posadzonymi krzaczkami. Ostatnie badania dowodzą, że populacja owadów latających zmniejszyła się o 75%. Zniszczyliśmy ich siedliska, doprowadziliśmy do tego, że nie mają pożywienia.
Na szczęście ten trend powoli się zmienia. Małymi kroczkami odbudowujemy to co doprowadziliśmy do ruiny, ale przed nami jeszcze długa droga do zmiany świadomości. Sama mam w domu osobnika, który uważa że trawnik musi być koszony. Postanowiłam więc zamienić go na rabatki i grządki, żeby zminimalizować ilość trawy w ogrodzie. Od niedawna sadzę i sieję różne gatunki roślin pozwalając, żeby swobodnie rosły. Serce rośnie, kiedy widzę pszczoły uwijające się pomiędzy kwiatami wiciokrzewu lub róży. Niestety jedyne motyle, które widziałam w tym roku to bielinki. Regularnie przylatuje też „polski koliberek” czyli furczak gołąbek.
Ktoś kiedyś napisał „Nie możemy zmienić świata, ale kiedy zmienimy siebie, zmieni się cały świat.” Każdy z nas może w miarę swoich możliwości zmienić ten niewielki kawałek świata wokół siebie, dbając o bioróżnorodność i czyniąc go bardziej przyjaznym dla owadów, bez których nie mamy prawa przetrwać.
Co możemy zrobić? Po pierwsze zaprzestańmy używania pestycydów. Nawet małe dawki niszczą nie tylko roślinę, której chcemy się pozbyć, ale także wszystkie inne wokół, a do tego pożyteczne mikroorganizmy, bakterie i grzyby. Skażona gleba wydaje skażone plony, a trucizna dostaje się do naszego organizmu wraz ze spożywanym pokarmem. W następnej kolejności zamieńmy jednogatunkowe trawniki na łąki kwietne lub rabaty z kwiatami, które będą kwitły od wiosny do jesieni, zapewniając owadom ciągły dostęp do pyłku i nektaru. Stwórzmy w ogrodzie miejsca przyjazne dla owadów, miejsca, w których będą mogły zamieszkać i się rozmnażać.
Kiedy zabraknie owadów, zmniejszy się populacja owadożernych ptaków i niektórych zwierząt, dla których braknie pokarmu. To owady zajmują się rozkładającymi szczątkami martwych zwierząt i roślin. Drapieżne owady regulują populację zwierząt, których jest za dużo. Przykładem są biedronki, dzięki którym mszyca nie niszczy naszych plonów.
Około 80% roślin na ziemi jest owadopylna. Gdy zabraknie zapylaczy, kwiaty nie będą przeobrażać się w owoce, warzywa czy nasiona. Kolejne gatunki zaczną wymierać, wśród nich także ludzie.
Podobno Einstein powiedział, że gdy wyginą pszczoły ludzkości pozostaną 4 lata życia. A raczej trudnej egzystencji. Nie dopuśćmy do takiej sytuacji.